Przegląd mojej szuflady ze skarpetkami
Podobne posty widziałam u koleżanek z blogosfery. Publikowały przeglądy swoich szaf z sukienkami, bluzkami, dżinsami. Z niektórych ciuchów robiły coś nowego – ciachały, zszywały, farbowały. Inne wywalały lub zostawiały nietknięte. Postanowiłam jak zwykle zadziałać alternatywnie, po swojemu. Zapraszam więc na przegląd mojej szafy ze skarpetkami!
Dlaczego lubię skarpety (BARDZIEJ niż sukienki)?
Chyba nie jestem typową dziewczyną, bo sukienki nie przemawiają do mnie bardziej niż dżinsy, t-shirty, a nawet wygodny dresik. Co oczywiście nie znaczy, że ich nie lubię! Wyjątkową częścią garderoby, którą uwielbiam, są kolorowe skarpetki. Im bardziej zwariowane, tym lepiej. Nie do pary, w mocnych kolorach, o wzorach przykuwających wzrok, nierzadko kontrowersyjnych (opartych na medialnych skandalach, np. z flagą San Escobar ;-)).
Do czego noszę zwariowane skarpetki?
Skarpetki z najdzikszymi wzorami noszę do spodni po uprzednim podwinięciu nogawek. Ma być je dobrze widać! W lecie nierzadko skuszę się na szorty i spódniczkę. Czasem założę sukienkę, ale raczej sportową. Lubię też zestawiać skarpety z rozkloszowanymi spódnicami o długości między midi i maxi: do połowy łydki. Czasem mam ciemny lub jasny strój i walące po oczach kolorowe skarpety. To na spacer albo imprezę, bo do pracy bym tak nie poszła. Na studia pewnie tak, niemiej te miłe czasy dawno za mną. A czasem wolę stylizację stonowaną i dobieram kolor skarpet do spodni, po prostu. Wszystko zależy od nastroju i ochoty. Nie można być fajnym na siłę.
Jakie skarpetki mam w szafie?
Okej, czas wymienić wzory, które mam w kolekcji. Obecnie w szufladzie znajdują się trzydzieści dwie pary nowoczesnych skarpetek, w tym aż dwadzieścia pięć "nie do pary" (nie muszę raczej nikogo przekonywać, że takie lubię najbardziej ;-)). Z owocowych mam: ananasowe, arbuzowe, jabłkowo-gruszkowe (a la szarlotka). Z roślinnych: paprociowe. Ze zwierzęcych: jednorożcowe (liczy się!), flamingowe, psowe, kotowe, żyrafowe. Z oddających hobby: książkowe, filmowe, morskie, górskie, turystyczne (z mapą GPS). Ze śmiesznych: trzy pary z napisami, jedną oddającą krewetki w przebraniach, jedną z leniwcami w chmurach. Najwięcej miejsca poświęciłam jedzeniu. :-D Kupiłam pierogi, hamburgery, pizzę, wino, piwo, lody, muffiny, pączki, plastry miodu (z miśkami) i kompozycje oddające kilka produktów naraz, np. całe śniadanie francuskie podane na kocyku w kratę albo przygotowania do upieczenia chleba. Yumm!
Jakie zwariowane skarpetasy macie w szufladach Wy? ;->