Zorganizowałam własny event! Ty też możesz!

Zorganizowałam własny event! Ty też możesz!

Pamiętacie, jak pisałam Wam, że zabieram się za angielski i realizuję turbo-ambitne plany związane z samokształceniem? To już się dzieje! Dzisiaj opowiem Wam, jak poradziłam sobie z organizacją eventu.

Na początku był pomysł

Uwielbiam zbierać kolejne doświadczenia, uczyć się nowych rzeczy i dbać o swój rozwój – fizyczny, ale i psychiczny. Nigdy nie miałam jednak pewności w operowaniu językiem angielskim, więc zapisałam się na kurs (wciąż polecam: nauka angielskiego Bielsko Biała), a następnie podjęłam lekcje związane z marketingiem, by móc w przyszłości odnaleźć się w branży PR, która przecież kręci mnie jak mało co. ;-) I... co? Udało się! Zdane, zaliczone, z dyplomem. I wcale nie-zapomniane!

Na moje wielkie szczęście nie tylko jedna z lekcji, ale cały (zarządzanie projektami) kurs dotyczył w sporej mierze kwestii organizacji własnych eventów. W ramach jednego z projektów przedstawiłam swój pomysł, który polegał na zorganizowaniu spotkania z popularnymi dietetykami-youtuberami w większym mieście, na który każdy mógłby przyjść, by dowiedzieć się, że zdrowy tryb życia (o którym tak często Wam tu trąbię) jest naprawdę ważny. Pomysł spodobał się wszystkim, więc zabraliśmy się do działania.

Jak przebiegła organizacja?

Bardzo sprawnie. Z pomocą ludzi poznanych na kursie łatwiej było mi namówić do współpracy „gwiazdy” spotkania. Event zorganizowany został z pomocą lokalnej szkoły (i jej auli), która w ramach spotkania mogła rozszerzyć temat wśród swoich uczniów, odpadły więc większe koszta. Ważne były dla mnie jednak pozostałe atrakcje na eventy (jakby spotkanie z celebrytami z sieci nie było wystarczające...). W czasie trwania sieci paneli miała miejsce więc też wystawa, zdrowy kącik przysmaków, loteria fantowa, a nawet chwila na autografy i zdjęcia. Byłam szalenie zdziwiona, że otrzymaliśmy wsparcie miasta i patronat medialny. Niesamowite przeżycie i z odpowiednio zaangażowanymi ludźmi bardzo, bardzo proste!

Być może zastanawiasz się, po co napisałam taki post. Bez sławnych nazwisk i znanych miejsc, ale... tu wcale nie chodzi o to, by się chwalić. Tylko by udowodnić sobie, że się da. Tak po prostu. I kto nie próbuje, ten nie pije szampana! ;-)