Trzy prezenty, które dałabym tym, których kocham najbardziej

Trzy prezenty, które dałabym tym, których kocham najbardziej

Jesteś zmęczony pomysłami na rzekomo najlepsze prezenty, które w rzeczywistości są... ten, no... "do duszy"? ;-) Ja zdecydowanie tak. Z tego powodu postanowiłam porządnie przysiąść i przejrzeć sieć w poszukiwaniu prezentów, których po pierwsze nie wstydziłabym się dać najbliższym, a po drugie takich, które sama chciałabym dostać. Obejrzyj moje propozycje i dodaj swoje, jeśli coś wpadnie Ci do głowy. :-)

Wiesz, czym jest malowanie numerami?

Przyznam, że na ten podarunek natknęłam się po raz pierwszy. Malowanie numerami albo malowanie po numerach to coś brzmiącego egzotycznie i interesująco zarazem. Pewnie dlatego, że jestem miłośniczką sztuk plastycznych, niestety sama mam dwie lewe ręce, a moje szkice wyglądają jak obrazki namalowane przez zaspanego przedszkolaka, na dodatek podczas trzymania kartki na kolanie.

Jak nauczyć się malować? Do tego właśnie służy malowanie po numerach. Trudno je opisać... To technika, dzięki której stworzysz obraz rodem z galerii sztuki. I to nie przesada. Wybierasz skomplikowany wzór i zamawiasz zestaw płótna, pędzli i farb, do których dołączony jest schemat malowania. Dla mnie ogromne WOW. Jeszcze nie przetestowałam, ale zamierzam. :-)

Oryginalne kartki i zaproszenia z drewna

Zawsze sądziłam, że "kartka" to twór wykonany z papieru. W każdym razie tak być powinno, jako że "kartka papieru" to błąd językowy, tautologia, i tak się nie mówi. Ale w sieci znalazłam coś ciekawego: oryginalne kartki drewniane! Uwielbiam nowinki, które stanowią wariację na temat czegoś popularnego i oklepanego. Z podobnym entuzjazmem przyjęłabym kartki z metalu czy szkła.

Drewniana kartka wydaje mi się o tyle lepsza od papierowej, że trwalsza. Można zawrzeć na niej życzenia płynące prosto z serducha, które obdarowana osoba postawi na półce czy gdziekolwiek. Zresztą nawet jeśli drewniana kartka powędruje do szuflady, to i tak po 10 latach będzie się miała lepiej niż sfatygowana papierowa. Dla mnie to prezent "na tak".

Poduszka z grafiką do tulenia w czasie tęsknoty

Obecnie jestem singielką, ale parę razy zdarzyło mi się być w związku, i to na odległość. Uwierz mi, że nic tak nie smuci, jak konieczność rozstania się z kimś, z kim chciałbyś spędzać każdą sekundę dnia. Dla ukojenia rozpaczy wymienialiśmy się czymś personalnym, zazwyczaj ulubioną częścią garderoby. W bluzach ukochanego chodziłam, spałam, chillowałam ze znajomymi, płakałam... pełen pakiet. ;-)

Poduszka z grafiką wydaje mi się lepsza od bluzy, bo bardziej... hmm... prywatna? I nie chodzi tu o jakąś tam poduszkę z marketu z napisem "Kocham Cię". Poduszki z własną grafiką to gadżety, które można spersonalizować. Samemu wybiera się nadruk. Warto więc zapożyczyć coś z prywatnego słownika ukochanych, co tylko oni zrozumieją. Może i jestem starym koniem, ale wciąż uważam to za superurocze. ;-)